Zawsze chcialam pojechac do dzungli. Nie zrazaly mnie opisy potu, pajakow i zaplatanych sciezek, o jakich czytalam w ksiazkach. Dzungla wydawala mi sie miejscem magicznym i taka jest rzeczywiscie.
Bylismy tam tylko trzy dni, wiec tyle by te dzungle jedynie powachac i skonfrontowac wyobrazenia z rzeczywistoscia. Bardzo sie spodobalo, bardzo...
Przede wszystkim jest cieplo i parno. Drzewa sa tak geste, ze ledwo widac niebo. Spiewaja ptaki, krzycza malpy, skrzecza zaby, a w tle niskie mruczando komarow. Nieustanny ruch. Piekny i grozny jednoczesnie, bo ruszaja sie nie tylko liscie, ale tez pajaki wielkosc dloni, mrowki, ktorych ugryzienie paralizuje na 24 godziny, pszczoly wielkie jak ziemne orzeszki. Sa tez drzewa, z ktorych wyplywa sok, parzacy skore niczym kwas, smiertelny gdy polany na rane. Oraz inne drzewa, w ktorych zyja milony malenkich brazowych mrowek, ktore gdy wyczuja czlowieka stojacego w poblizu zbyt dluga chwile, szybciutko przenosza sie z drzewa na obiad....Szybciej nizli ten obiad zdazylby sie oddalic...
No i szumia tez wieksze zwierzeta . Dla nas, niedoswiadczonych i naiwnych gringo, wszystko brzmi tak samo. Ale nasz przewodnik, Indianin, jest bardziej czujny. Co chwile nas zaskakuje - slyszycie ten szelest? To dzikie swinie (strasznie smierdza....). A to tapir. A to jaguar. No tak...:) Krecimy sie przez kilka dni wokol obozu, ale sciezki sa tak waskie, zarosniete i krete, ze nikt z nas nie bylby w stanie wrocic sam do obozu.
Ale dla tych, ktorzy zyja tam od zawsze, dzungla ma wiele do zaoferowania. Przede wszystkim magiczne drzewa. Kora z jednego to lekarstwo na goraczke, olejek z innego - masc na wszelkiego rodzaju bole, miazsz z kolejnego to przyprawa o smaku i zapachu czosnku (wyobrazacie sobie 20 metrowy czosnek...?). Nastepnie mamy olejek perfumowany, uzywany do przywiabienia samiczek gatunku ludzkiego, lekarsto na malarie, drzewo w ktorym zyja termity, ktore zjada sie lizac kore ( taaaa...to wersja dla hardkorowcow ).
No i w koncu krolowa dzungli, slynna ayahuasca, roslina halucynogenna, uzywana od tysiecy lat przez szamanow i nieszamanow. Zwana tu drzewem prawdy. Po wypiciu naparu z kory i lisci poznajemy odpowiedzi na nurtujace pytania. Z brutalna ponoc szczeroscia....Przewodnik mowi, ze to ulubiony napitek kobiet, mezczyzni nie tak chetnie daza do prawdy;)
I prosze, taki napar z ayahuaski mozna sobie kupic w specjalnej restauracji dla turystow. Niestety w cenie za wysokiej dla nas, no i efekt ponoc jest 10 minutowy. Co oczywiscie moze tez okazac sie zbyt duza dawka prawdy dla niektorych :)
Jest tez drzewo samotnik, stojace na malej polanie, ktora w dzungli splatanej ze soba tak gesto, ze nie widac osoby oddalonej o kilka metrow, jest wielka rzadkoscia i wyglada podejrzanie. I slusznie. Bo drzewo to tak bardzo potrzebuje bys samo, ze w nocy wydziela trujace gazy, ktore splywaja po korze w dol, i zabijaja wszelkie potencjalne towarzysto. Brrr
W dzungli, poza opisanymi ogolnie dzwiekami, jest cicho. Ale jest tez w powietrzu cos bardzo meczacego, moze to ta wilgoc, ktora paruje z ciala i osiada z powietrza, tak ze ubrania sa nieustannie wilgotne i lepkie. A moze cos innego. Rezultat jest taki, ze gringosi chodza jakby odurzeni. Po dwugodzinnych spacerach leza w lozkach wykonczeni jak po maratonie, bardzo malo mowia. Snuja sie w jakiejs niejasnej zadumie. Jest ich zreszta bardzo niewielu, ta wycieczka nie jest zbyt popularna, na szczescie...
Magia dzungli....ech, fajnie byloby tam jeszcze wrocic!