niby kanion wiec powinno byc gently down the stream - a ze bylo inaczej zawdzieczamy kilku waznym czynnikom:
- po pierwsze, jak juz Marta wspomniala - nie dorobilismy sie mapy wiec poplatalismy wszystkie kozie i osle sciezki i ze szlaku dla gringosow wyladawalismy na szlaku dla oslow kamikadze (kierunek byl dobry ale szerokosc szlaku dochodzila do kilku sypkich i mocno nachylonych centymetrow na stromym zboczu (nad przepascia tudziez pusta przestrzenia pod nami)
- po drugie, pogoda nas znowu zwiodla i bylo bezchmurnie, (bardzo sucho i jeszcze bardziej goraco)
- po trzecie, nie wiem jak inni ale ja mialem kaca, strasznie mi sie nie chcialo (pic mi sie chcialo), wyszlismy po 10 rano chyba a powinnismy o 5 co by uniknac slonca, ale nikt nas nie ostrzegl (znalezli sie tacy co nas o tym informowali ale bylo juz po jablkach (tj- 11:30))
z milych spraw
bylo bardzo milo, widoki byly fantastyczne (nawet jak trzeba bylo sie przedzierac przez kaktusy), pogoda byla fantastyczna, spotkalismy bardzo milych ludzi (w sumie 2) i sporo oslow, chyba bardzo schudlem, a u celu zaatakowala nas lokalna babcia, wlascicielka przybytku, do ktorego tak ciezko szlismy (powitala nas milym slowem a potem wytlumaczyla ile bedziemy jej placic za nocleg, piwo, basen z cieplymi wodami i inne niezbedne sprawy)
poszlismy na basen na pare minut doslownie
bylo fantastycznie - zostalismy kilka godzin....