Nasz wyjazd z Jeleniej Gory nie odbywal sie w linii prostej - doslownie i w przenosni :) Przez te kilka ostatnich dni udalo nam sie spotkac z wieksza liczba naszych przyjaciol niz przez ostatnie kilkanascie tygodni....Ale i tak wiele waznych osob nie udalo nam sie odwiedzic - bardzo szkoda, ale czas nas gonil...Bedziemy pamietac i wpominac, to na pewno :)
Wiec tu slow kilka o Lubiatowku kolo Dolska, czyli Wielkopolska po staropolsku!
Bracia Kurnatowscy zorganizowali swietne spotkanie na czesc poprzedniego spotkania, tym razem w agroturystycznej oprawie. Wiec na Kwaterze u Jana postarano sie, bysmy wiedzieli, za czym mamy tesknic zagranica! Byly wlasnego wyrobu kielbaski, zeberka, szynki. Zlowione pod domem wegorze, dorsze i plodki. Swiezo wypieczony w piwnicy chleb i drozdzowy placek z truskawkami. Wlasnorecznie pedzona sliwowica i jarzebinowka i...zwiazane z nimi dlugie spacery w polu rzepaku :) I kajakowanie i chwile melancholii na pomoscie. I mnostwo smiechu i cala ta urocza atmosfera, jaka jezdzi za bracmi Kurnatowskimi w rozne czesci swiata!