48 godzin w autobusach i motorikszach - wymiekamy
lezymy przed telewizorem w hotelu i saczymy piwko
i tak juz 2 dzien
opisa maniana
No to manana - wtorek, kolejny dzien na wczasach w uzdrowisku.
Lezy sie nam dobrze, wlasciwie nie jest tak ze zupelnie nic nie robimy :)
(ale prawie prawie nam sie udaje)
Chodzimy na kapiele w zrodlach - o 5 rano, bo wtedy woda z wulkanow jest najgoretsza. Jest to wlasciwie troche glupie, bo woda jest tak goraca, ze nie mozna wytrzymac w basenie dluzej niz zalecane 5 minut. Wiec rozowi od ukropu wchodzimy do wody, wychodzimy, wchodzimy, wychodzimy i ¨niech sie pan k...wa w koncy zdecyduje...¨ ;)
Potem chodzimy na rynek pic soki ze swiezych owocow. A potem gramy w szachy w kawiarni, co zajmuje kilka grubych godzin i wzbudza ogromne emocje... Zajadamy do tego ciasto czekoladowe i zapijamy swiezo mielona kawa. Jest pysznie. Zagadujemy przy tym belgijska wlascicielke lokalu, ktora ma lekka nerwice i generalnie chyba nie jest szczesliwa ze swymi zyciowymi wyborami (maz ekwadorczyk, dwojka dzieci, do tego zadluzona knajpa, w ktorej pracuje od rana do wieczora i narzekajacy turysci i w ogole po sezonie pustki). No to bylismy mili, i sluchalismy jej historii przez kilka dni, miedzy szachem a matem, robiac sztuczny tlum w pustym lokalu i zachwalajac kanapki, gdy nadarzyl sie jakis przypadkowy turysta. A ta nierozsadna kobieta schowala nam dzisiaj szachy. No bezczelnie szachow na polce nie ma. No to do widzenia...:) na szczescie bar obok okazal sie jeszcze fajniejszy :)
A wieczorami, ba, wlasciwie wieczorami i nocami, ogladamy w lozku amerykanskie kryminaly. Zajadamy do tego tluste chipsy, pijemy piwko i walczymy o pilota. Fascynujace, doprawdy ;) Prawdziwy podboj Ekwadoru. Ale frajda jest, bo i za telewizorem mozna sie steskinc...No i co najwazniejsze - odpoczywamy, fizycznie i psychicznie. Trzy i pol miesiaca nieustannych eksytacji, wrazen i zmian wplywa nieco otepiajaco na psychike. Nigdy nie sadzilam, ze to kiedykolwiek powiem :)
Co tam jeszcze? Dzisiaj po obiedzie pojechalismy do zoo. Wczoraj bylismy na wycieczce zorganizowanej, za cale 5 dolarow, i ogladalismy wielkie wodospady z okien samochodu. Ot, takie mamy szalone rozrywki...
W Banos generalnie jest co robic - rafting, canyoning, skoki na bungee, kajaki, rowery. Tylko ze teraz jest za zimno na zabawy wodne, a reszta rozrywek przegrala porownanie cen z Kolumbia.
przepraszam, jesli troche przynudzilam. W przyszlosci bedzie ciekawiej ;)
Pojutrze planujemy wdrapac sie na dach pociagu i w kowbojskim stylu zaliczyc Diabli Nos. A potem Park Cotopaxi. A potem, yyy..., oj doradzcie cos, bo nie mamy przewodnika po Ekwadorze ;)
pozdrawiamy!