okazji wypicia ayahuaski mielismy sporo - mozna zawsze sie wybrac w Cusco do specjalnej "restauracji" z dyzurnym "szamanem" i sobie zwyczajnie to zaaplikowac. w Rurrenbaque, na skraju dzungli jest specjalny lokal dla gringos gdzie za jedyne 50$ (troche taniej niz w Peru) mozna wykupic 15 minutowy lot bujajac sie w hamaku.
w Huaraz co drugi lokalny mezczyzna spotkany na ulicy proponuje ayahuaske, halucynogenne grzybki i kaktusy oraz swoje uslugi jako najlepszy przewodnik gorski w okolicy - co zastanawia, niepokoi i odstrasza bo zazwyczaj sa narabani jak meserszmity...
w Peru spotkalismy nawet bardzo mlodego (23 lata) i bardzo nawiedzonego amerykanina, ktory nazywal siebie asyatentem szamana (najlepszym oczywiscie, lepszym od wiekszosci szamanow) ale jego bledny wzrok, nieskladne wypowiedzi, kosmiczne historie (np. budowanie w srodku dzungli obozow dla wybrancow w celu przetrwania kataklizmow roku 2012), czeste zwiechy swiadczyly glownie o przedawkowaniu kilku bardzo silnych uzywek roznoczesnie.
tulajac sie zatem tu i owdzie okazalo sie ze "todo es posible" - potrzebne sa tylko pieniadze (glownie) i przymkniecie oka na mniejsze (lub wieksze) szczegoly, czyli
- zaplacic, strzelic kielona, przez 15 minut byc ryba, ptakiem czy agrafka i dowidzenia. zadnego rytualu, zero ceremonii i spadaj pan z hamaka bo juz nastepni gringo czekaja na swoja kolej.
na ogol bialym turystom to nie przeszkadza bo maja malo czasu i szukaja mocnych wrazen latwa sciezka. nas do konca to nie interesowalo a wiekszego parcia tez nie czulismy. generalnie olalismy temat
i jak to juz nie raz bywalo - kiedy przestajesz szukac - samo do Ciebie przychodzi. do nas przyszlo z okazji przypadkowego spotkania. w kafejce internetowej trafilismy na Darka, Polaka szwendajacego sie aktualnie po Kolumbii. generalnie szansa 1 na 6 miliardow.
przegadalismy pol nocy. tematem glownym byly rozterki sercowe i ayahuaska - tematy sercowe naturalnie zostawimy w spokoju
Darek przez jakis czas jezdzil z Taita (uzdrowiciel/szaman opiekujacy sie jedna z malutenkich, ogleglych od swiata wiosek) po Kolumbii pobierajac nauki i biorac udzial w ceremoniach razem z bardzo lokalnym Kolumbijczykami. i byl pierwsza osoba w Ameryce Poludniowej, ktora wypowiadala sie o ayahuasce w bardzo rzeczowym tonie. swieta roslina z ktorej lisci, kory, korzenia w bardzo zawily sposob (odpowiednie fazy ksiezyca na zebranie wielu komponentow) warzy sie dekokt (tez czas musi byc specjalnie dobrany), dekokt pity od tysiacleci przez indian w celu duchowego oczyszczenia i nawiazania kontaktu z pierwotna sila swiata i zycia.
nie narkotyk - ceremonia, oczyszczenie, lek, branie udzialu w rytuale, czyms wiekszym od nas, w gronie otwartych, madrych ludzi
no i oczywiscie Taita - w opisie Darka tak wielki, cieply i madry ze az nie z tego swiata - wszystkie jego cechy nabieraly extremow - nawet poczucie humoru (generalnie mega-jajcarz).
no troche nas kolega rozpalil opowiesciami a przede wszystkim rozwial watpliwosci, sprawy niejasne i niepokojace
przegadalismy pol nocy - ale kazdy poszedl w swoja strone. darek walczyc ze swoim sercem a my szalec na karaibskich plazach
a jak juz wrocilismy (chyba po 2 tygodniach) w hotelu czekala na nas wiadomosc:
"spotkanie z Taita za kilka dni
przyjedzcie do Medellin - stamtad was odbierzemy
zero piwa, kawy, czerwonego miesa - oczyszczajcie ciala
czyszczeniem duszy zajmie sie Taita w trakcie 3 dniowej ceremoni..."
nie mamy wyjscia - czas nadszedl
jedziemy